wtorek, 31 sierpnia 2010

17# aka Kiedy jestem naprawdę szczęśliwa?

Ojej... jak to się wszystko ponakładało! Muszę napisać o kilku rzeczach i nie wiem od której zacząć:) Więc może po kolei.
Jako że najbardziej zwlekałam z odpowiedzią na pytanie Romy, to wezmę pierwsze na warsztat.
Wahałam się gdzie ją umieścić, tu, czy na drugim blogu bardziej związanym z tego typu rozważaniami. Uznałam jednak, że najlepiej będzie w obydwu miejscach:) Pytanie brzmiało jak w tytule- kiedy jestem szczęśliwa?
Hmm teraz? Właściwie ciągle czuję się szczęśliwa, od jakiegoś czasu. Może dlatego, że po prostu dobrze się ze sobą czuję i siebie lubię. To jest baza, a są jeszcze elementy "ekstra", kiedy szczęście ze mnie wręcz wyłazi- to wtedy gdy:
odkrywam nową muzykę i daję się jej porwać (ostatnio Emma Shapplin i Julie Fowlis);
obserwuję światła miasta nocą;
jestem w towarzystwie osób którym ufam i które mi ufają;
myślę o przyszłości i pracy jaką zamierzam podjąć- po studiach;
siedzę w kuchni z bratem, siostrą, mamą- i gadamy, gadamy...;
mogę pomóc w zgodzie z sobą;
dłubię w koralikach i wychodzi coś w czym można wyjść na ulicę
widzę radość, której jestem źródłem
i tak dalej, i tak dalej..:)
Wtedy jestem NAPRAWDĘ szczęśliwa, choć w sumie jak można być nie naprawdę szczęśliwym? Szczęście jest różne, nagłe i intensywne, delikatne jak fale oceanu, kołyszące i stałe, w drobnostkach i w wielkich rzeczach, składających się z drobnostek. Nie ma co za nim gonić, ale można je czerpać w niemal każdej chwili... jeśli się tego nauczy. Jestem teraz szczęśliwa bo wiem, co mnie uszczęśliwia, skąd to brać i jak nie dopuścić do zbyt dużego niedoboru- ot, taki przepis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Free Hit Counter