Tak już jest u nas w domu od jakiegoś czasu, że jestem główną odpowiedzialną za popołudniowy posiłek zwany obiadkiem. Zwykle robię coś na w miarę szybko i z warzsywkami, wczoraj zaszalałam, przyznam- i się pochwalę, bo nawet wyszło. Co prawda nie wszyscy chcieli jeść wszystko, takie niereformowalne smaki... Ale i tak jedzonko znikło na tyle szybko, że nawet nie zdążyłam zrobić zdjęcia całości- ale to co zostało, chyba i tak widać... A więc wczorajszą specjalnością szefa kuchni był... tadadadam...! Indyk w pomarańczach!
Podaję przepis, może ktoś się skusi.
ü indyk (najlepiej pierś) ok. 80dag
ü 1 duża pomarańcza (mogą być 2 małe)
ü 2 łyżki posiekanych migdałów (ja użyłam gotowych „płatków”)
ü 2 łyżki rodzynek
ü duże kwaśne jabłko
ü oliwa lub olej ok. 4 łyżki
ü 2 łyżki masła
ü czubata łyżka curry
ü biały pieprz, sól
Mięso umyłam, oczyściłam, natarłam curry, pieprzem i odrobiną soli, zawinęłam w folię i wstawiłam na nieco ponad godzinę do lodówki. W międzyczasie wrzuciłam na patelnię obrane i pokrojone na niewielkie cząstki jabłko i pomarańczę, opłukane rodzynki oraz migdały, przez chwilę podsmażałam na maśle na sporym ogniu. Piekarnik nastawiłam na 200 stopni.
Gdy mięso przegryzło się już z przyprawami wyjęłam je i przysmażyłam z obu stron na patelni, a następnie przełożyłam do żaroodpornego naczynia, obłożyłam owocami, wlałam pół szklanki wody, przykryłam- i do piekarnika! Po jakichś 45 minutach sprawdziłam czy nie jest już surowe, podlałam kilkoma łyżkami soku pomarańczowego (można na to przeznaczyć część pomarańczy, ja wzięłam taki z kartonu) i odkryte zostawiłam jeszcze na 10-15 minut. Gotowe! Do tego ryż ugotowany na sypko ze szczyptą kurkumy- obiad jak się patrzyJ
Nieco eksperymentalnie, ale zawsze miałam słabość do połączenia mięso- owoce. Ma w sobie coś intrygującego.
Aha to nie jest konieczne, mi było po prostu szkoda wyrzucać skórki pomarańczy, bo była wyjątkowo ładna- więc pokroiłam ją w kostkę, wrzuciłam do rondla z wodą, pogotowała się jakoś ponad godzinę z dolewaną ciągle wodą i później z cukrem- u mnie wszyscy to lubią jako dodatek do lodów, serka homogenizowanego, czegokolwiek… łyżkę czy dwie dałam jeszcze do indyka, resztę zapakowałam w słoiczek… Mniam;)
wygląda smakowicie:) trzeba będzie spróbować:)
OdpowiedzUsuńzapraszam do zabawy http://anius86.blogspot.com/2010/08/lubie.html