środa, 25 sierpnia 2010

13#

Pierwsza próba w... jak się to nazywa?
No mniejsza.

Notatnik.
Oczywiście rozwiązanie z konieczności. Szkoda było wyrzucić, a teraz nawet nie widać co było nie tak:)
Przypadkiem wyszedł w kolorach Węgier- państwa które lubię, byłam i chętnie wybiorę się jeszcze raz- co pewnie zbyt szybko nie nastąpi, ale pomarzyć zawsze można... Gulasz, gorące źródła, język którego nie sposób zrozumieć, dobre wino, przyjemna atmosfera- i piękne widoki. Jak mi się zachce, to może wkleję stamtąd kilka zdjęć:)

1 komentarz:

  1. Miałam taki pamiętnik! Dawno, dawno temu ;) ślicznie go ozdobiłaś :)

    OdpowiedzUsuń

Free Hit Counter