piątek, 24 września 2010

32#

Idę za ciosem, moja ukochana czerwień, bez większego kombinowania, prosto.





Mnóstwo rzeczy chciałabym pokazać, mnóstwo książek opisać, podzielić tym, co mam. Nie nadążam:) Za to w październiku będzie luz:) Studia, w które chcę się zaangażować na 100%!

31#

Mam trochę kłopotów z książkami, nie wyrabiam się w terminach. 2 tygodnie temu brat przyniósł mi ze szkoły tzw. cegłę. Dopiero we wtorek udało mi się za nią zabrać, późno- ale przynajmniej skutecznie. Dziś skończyłam, niezły wynik, książka liczy niemal 500 (słownie: pięćset) stron, a nie jest w małym formacie.

Markus Zusak przedstawia: "Złodziejka książek"

Dziewczynka tańcząca z kostuchą na okładce + powieść klasyfikowana do młodzieżowych. Podeszłam do niej sceptycznie. Pomyślałam, to pewnie kolejne pseudo-dzieło. Niezłe recenzje, oceny- jak znam życie, bubel.
Zaczęłam czytać. Nie od razu zmieniłam zdanie.

Z początku drażnił mnie sposób narracji, momentami nieco infantylny. Śmierć- osobą opowiadającą? Kiepsko mi się to widziało. Niełatwo wcielić się w taką postać. I moim zdaniem, autorowi nie udało się wiarygodnie tego zrobić. Zgrzytało jak piasek w zębach.
Na szczęście im dalej w las, tym Śmierci mniej. W sensie osobistych jej wtrąceń. Bo samo umieranie jest obecne w tej książce na każdym kroku. Nic dziwnego- to opowieść o hitlerowskich realiach.
Idąc tropem kilkunastoletniej dziewczynki, widzimy coś, o czym w Polsce tak często się nie wspomina- sytuację Niemców, którzy nie zgadzali się z ideami Führera. Zwykłych ludzi, ze zwykłymi problemami, wtrąconych nagle w sztywne ramy nazizmu, pozbawionych wolności poglądów, słowa i zachowań. Zastraszanych przez system, a później odbierających na równi z nim karę. Wszystkich mają przeciwko sobie: własne państwo i resztę świata.

Może ktoś powie, że to odwracanie kota ogonem, że co, teraz to Niemcy są pokrzywdzonymi?
Ale to nie o tym. W tej książce nie ma żadnego przekonywania, przekręcania. To po prostu rzecz o totalitaryzmie i wojnie, to ich okrucieństwo jest pokazane- bez oceniania poszczególnych narodów.
Jeśli chodzi o mnie, przyznam, że się wciągnęłam. Nawet przymknęłam oko na narrację, biorąc pod uwagę, że to książka dla młodych, którym dziwne zabiegi mogą pomóc zrozumieć...
Zrozumieć wymiar tragedii IIWŚ. Kiedy śmierć w ciągu kilku godzin zabiera kilkaset dusz. Miota się po świecie bez chwili spoczynku, wciąż kogoś zabierając, nie mając chwili na herbatę. To robi wrażenie.

Ku przestrodze? Myślę, że tak. Że to powieść-przestroga, książka-ostrzeżenie, słowa w hołdzie dla tych, co zginęli, i dla tych, którzy przeżyli.

30#

Czerwone owocki:)
Nie taka prosta sprawa, wcale. Ale smakowita:)







środa, 22 września 2010

29#

A to moje ulubione, azteckie takie:) Trochę się naczekały na przyjście weny, i materiałów. Ale wyszły, lubię je i noszę. I jest to para, której nie sprzedam. Resztę- owszem.

Chalcedon, turkus, szkło.

28#


Brzoskwiniowo, i dość konkretnie. Lubię biżu, którą widać:)

wtorek, 21 września 2010

27#

Czekają w kolejne następne maleństwa i trochę-większe.
Chciałabym więcej coś o nich powiedzieć, ale nie wiem co. Co można mówić o kolczykach?
Tutaj faza na czarne, czarno-białe, delikatniejsze.

Kulki z żywicy z małym dodatkiem:)

Zamszowe kule i koraliki malowanymi srebrem.
Koraliki szklane, czarne, i perełki, na żyłce jubilerskiej.

26#

Meinen Bruder vel Germański Najeźdźca powrócił do domu, a z nim aparat:) Także coś niecoś wklejam:)


Coś: pod kątem rudej siostry- z tym kolorem włosów zieleń komponuje się jednak najlepiej... Są dość ciężkie, kulki zamszowe mają niespodziewanie wyczuwalną masę. I zaczynam coś kombinować z cienkim drucikiem:)

piątek, 17 września 2010

25#

Wyczekiwana przesyłka- doszła:)
A w niej wspaniałości od Romy :)
Fioletowa zawieszka-naszyjnik:) wielofunkcyjny:












I zielony cudeńko-komplet:) Nietrudno zgadnąć, że, chyba głównie ze względu na kolczyki, to był strzał w dziesiątkę!
Twórczyni została u mnie w domu jednogłośnie okrzyknięta Złotopalcą:) Przy czym jednogłośnie, oznacza 5 osób, to już siła:)

wtorek, 14 września 2010

24#

Dopadł mnie kryzys weny koralikowej. Przyszła pora na kalafiora, cóż.
Ale tak sobie myślę, moja Szuflada jest bardzo pojemna. I bardzo zabałaganiona. Szuflada- właściwie czym Ona jest? Może to mój mózg, w sumie. Chociaż, jeśli to mózg, to bardziej pasowałoby określenie worek. Bez dna, raczej długi niż szeroki, taki, że jeśli coś tam wrzucę, istnieje ewentualność, że już tego nie znajdę, utknie gdzieś w mrokach niepamięci i pokryje się grubaśną warstwą innych, zapomnianych drobnostek. Jednak czasem coś do mnie wraca- wtedy trzeba łapać:) Co niniejszym czynię.

Czytałam niedawno całkiem ciekawą książkę. Fakt, że długo:) Raczej połykam kolejne strony, a te przeżuwałam, aż pojawiła się przerażająca perspektywa: nie dam rady! Porażka!
Jaka to książka?
"Życie miłosne" izraelskiej pisarki Zeruyi Shalev.
To na pewno książka inna- i uderzająco zwykła.
W skrócie, to opowieść o kobiecie, która decyduje się na zdradę męża. Choć może inaczej. Wszelkie rozterki, wahania, emocje które nią targają, motywy, te logiczne i irracjonalne- poznajemy siedząc niejako w jej głowie. Bo to nie jest tak, że ona opowiada- to zapis myśli. Chaotyczny, miejscami przerażający.
Mogę powiedzieć tylko o swoich odczuciach, bo żadnym krytykiem literackim nie jestem, daleko mi do tego. A były one takie, że jest mi to jakoś bliskie- w sensie toku myślowego (niekoniecznie w takiej sytuacji akurat, tak ogólnie), i że to wszystko zmierza do jakiejś strasznej katastrofy. Zobaczyłam w tym siebie. Chyba dlatego ciężko mi się czytało- w pewnym momencie nawet rzuciłam książkę gdzieś w kąt. Na szczęście poczucie obowiązku zmusiło mnie w końcu do sięgnięcia po nią ponownie- i niespodzianka, poszło jak po maśle.

 Teraz jestem zachwycona:)
Nie słownictwem, ciekawą fabułą- tylko realnością. To takie złapanie- tylko czego? Pogmatwanej kobiecej psychiki, myślenia, które nie trzyma się kupy, a jednak do czegoś prowadzi.
Jakoś myśląc o tej książce ciągle przychodzi mi do głowy Elfriede Jelinek. W porównaniu z jej stylem "Życie miłosne" to bajka:) A i tak trudna do przejścia.

Powiem: polecam. To coś innego. Dla kobiet? Myślę, że również, ale niekoniecznie "tylko".

piątek, 10 września 2010

23#

Z odzysku. Kupiłam dawno temu broszkę w Trollu, o ile dobrze pamiętam. I jakoś bardzo szybko się zepsuła:( Tzn stwierdziła rozdzielność majątkową i od tamtej chwili 2 części trzymały się oddzielnie, zerwawszy wstęgę porozumienia... Z pomocą przyszły koraliki- różne, oraz imć drut 0,25. Spisali się?


Jak uprzedzałam, jakość zdj taka sobie. Nie moja wina!:D

wtorek, 7 września 2010

22#

Ha! Jeszcze dorwałam aparat, udało się:) Przez następne półtora tygodnia zdjęcia będą... albo nie będą. A jeśli będą, to w kiepskiej jakości aparatu z telefonu komórkowego. Co moje, to jednak moje! Dwie kombinacje, jedna udana, druga mniej.

niedziela, 5 września 2010

21#

Miszmasz z szuflady okazał się mniejszy niż ten w głowie. Mam co prawda usprawiedliwienie ze względu na pracę, zapomniałam zabrać ze sobą materiałów. Jedne kolczyki czekają na publikację, jutro, może we wtorek. Ale jestem zadowolona w sumie, bo udało mi się wyczaić na resztkach wyprzedaży ciekawe koraliki. Weszłam do Świata Spinek, patrzę 70% obniżki, ale nie na wszystko, no to zabrałam się za szukanie. Podchodzi ekspedientka "Przepraszam, czy mogłabym w czymś pomóc? Szuka pani czegoś konkretnego?" ja na to bez zastanowienia "Szukam czegoś do przerobienia". Po chwili palnęłam się w głowę, że może tak nie wypada, że mogło jej się przykro zrobić, czy co. Ale przy kasie jeszcze z nią pogadałam, spoko:) Okazało się, że gafa była mniejsza niż myślałam:) W sumie jak to nie jest sklep autorski, to chodzi o samą sprzedaż, a nie o to, czy coś będzie używane w pierwotnej postaci, czy w innej... A przyznam, że w ten sposób można znaleźć najciekawsze, inne, oryginalne elementy:) Za niewielką cenę, oczywiście.

czwartek, 2 września 2010

20#

Czas na biżu- znów. Po raz kolejny uratowane kolczyki, czy może raczej baza kolczyka, profil, drut... czy co tam innego. Koraliki znalazłam w pasmanterii w swoim mieście, zupełnie niespodziewanie bo wybór tam mały, oj mały:)
Wyszły takie z lekka etno. Zapotrzebowanie? Objawiło się po ich zrobieniu:P

środa, 1 września 2010

19#

Co za dużo gadania, to niezdrowo:) Zostawmy wytwory wyobraźni, przejdźmy rzeczy milszych- a mianowicie! W ferworze zbliżającego się roku szkolnego, który co prawda mnie bezpośrednio nie dotyczy, ale mojego rodzeństwa, owszem, nie zdążyłam podzielić się radością z okazji? Przyjścia materiałów:) Nie jest ich jakoś dużo, bardzo, ale i tak starczy na czas jakiś. Nie dostaje prezentów, zrobię sobie sama! W myśl tej zasady zamówiłam, zapłaciłam, i mam. Takie oto cuś:
Free Hit Counter