wtorek, 31 sierpnia 2010

18# aka Lubię

Właściwie to jest pewne powiązanie między tym a poprzednim postem, nieprawdaż? Szczęście i to co lubię- ale niech będzie! W oddzielnym poście.

Zostałam zaproszona do zabawy :)

Zasady :
1. Napisz, kto zaprosił Cię do zabawy
2. Wymień 10 rzeczy, które lubisz
3. Zaproś do zabawy 10 innych blogerów i poinformuj komentarzem.

Ad.1 Zaprosiła mnie Anius86
Ad.2 dźwięk skrzypiec;
śmiać się;
majsterkować i naprawiać;
czerwoną herbatę i cafe latte;
miejsce przy oknie w pociągu;
eksperymentować z gotowaniem;
stroje:) i biżu obowiązkowo;
spacery w deszczu;
długie rozmowy;
odmienność;
i wiele innych:)
Ad.3 Nie od razu Kraków zbudowano: zaproszona: Agnieszka oraz: każdy kto ma ochotę:)

17# aka Kiedy jestem naprawdę szczęśliwa?

Ojej... jak to się wszystko ponakładało! Muszę napisać o kilku rzeczach i nie wiem od której zacząć:) Więc może po kolei.
Jako że najbardziej zwlekałam z odpowiedzią na pytanie Romy, to wezmę pierwsze na warsztat.
Wahałam się gdzie ją umieścić, tu, czy na drugim blogu bardziej związanym z tego typu rozważaniami. Uznałam jednak, że najlepiej będzie w obydwu miejscach:) Pytanie brzmiało jak w tytule- kiedy jestem szczęśliwa?
Hmm teraz? Właściwie ciągle czuję się szczęśliwa, od jakiegoś czasu. Może dlatego, że po prostu dobrze się ze sobą czuję i siebie lubię. To jest baza, a są jeszcze elementy "ekstra", kiedy szczęście ze mnie wręcz wyłazi- to wtedy gdy:
odkrywam nową muzykę i daję się jej porwać (ostatnio Emma Shapplin i Julie Fowlis);
obserwuję światła miasta nocą;
jestem w towarzystwie osób którym ufam i które mi ufają;
myślę o przyszłości i pracy jaką zamierzam podjąć- po studiach;
siedzę w kuchni z bratem, siostrą, mamą- i gadamy, gadamy...;
mogę pomóc w zgodzie z sobą;
dłubię w koralikach i wychodzi coś w czym można wyjść na ulicę
widzę radość, której jestem źródłem
i tak dalej, i tak dalej..:)
Wtedy jestem NAPRAWDĘ szczęśliwa, choć w sumie jak można być nie naprawdę szczęśliwym? Szczęście jest różne, nagłe i intensywne, delikatne jak fale oceanu, kołyszące i stałe, w drobnostkach i w wielkich rzeczach, składających się z drobnostek. Nie ma co za nim gonić, ale można je czerpać w niemal każdej chwili... jeśli się tego nauczy. Jestem teraz szczęśliwa bo wiem, co mnie uszczęśliwia, skąd to brać i jak nie dopuścić do zbyt dużego niedoboru- ot, taki przepis.

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

16#

I znów coś innego:)
Tak już jest u nas w domu od jakiegoś czasu, że jestem główną odpowiedzialną za popołudniowy posiłek zwany obiadkiem. Zwykle robię coś na w miarę szybko i z warzsywkami, wczoraj zaszalałam, przyznam- i się pochwalę, bo nawet wyszło. Co prawda nie wszyscy chcieli jeść wszystko, takie niereformowalne smaki...  Ale i tak jedzonko znikło na tyle szybko, że nawet nie zdążyłam zrobić zdjęcia całości- ale to co zostało, chyba i tak widać... A więc wczorajszą specjalnością szefa kuchni był... tadadadam...! Indyk w pomarańczach!
Podaję przepis, może ktoś się skusi.



ü indyk (najlepiej pierś) ok. 80dag
ü 1 duża pomarańcza (mogą być 2 małe)
ü 2 łyżki posiekanych migdałów (ja użyłam gotowych „płatków”)
ü 2 łyżki rodzynek
ü duże kwaśne jabłko
ü oliwa lub olej ok. 4 łyżki
ü 2 łyżki masła
ü czubata łyżka curry
ü biały pieprz, sól

Mięso umyłam, oczyściłam, natarłam curry, pieprzem i odrobiną soli, zawinęłam w folię i wstawiłam na nieco ponad godzinę do lodówki. W międzyczasie wrzuciłam na patelnię obrane i pokrojone na niewielkie cząstki jabłko i pomarańczę, opłukane rodzynki oraz migdały, przez chwilę podsmażałam na maśle na sporym ogniu. Piekarnik nastawiłam na 200 stopni.
Gdy mięso przegryzło się już z przyprawami wyjęłam je i przysmażyłam z obu stron na patelni, a następnie przełożyłam do żaroodpornego naczynia, obłożyłam owocami, wlałam pół szklanki wody, przykryłam- i do piekarnika! Po jakichś 45 minutach sprawdziłam czy nie jest już surowe, podlałam kilkoma łyżkami soku pomarańczowego (można na to przeznaczyć część pomarańczy, ja wzięłam taki z kartonu) i odkryte zostawiłam jeszcze na 10-15 minut. Gotowe! Do tego ryż ugotowany na sypko ze szczyptą kurkumy- obiad jak się patrzyJ
Nieco eksperymentalnie, ale zawsze miałam słabość do połączenia mięso- owoce. Ma w sobie coś intrygującego.


Aha to nie jest konieczne, mi było po prostu szkoda wyrzucać skórki pomarańczy, bo była wyjątkowo ładna- więc pokroiłam ją w kostkę, wrzuciłam do rondla z wodą, pogotowała się jakoś ponad godzinę z dolewaną ciągle wodą i później z cukrem- u mnie wszyscy to lubią jako dodatek do lodów, serka homogenizowanego, czegokolwiek… łyżkę czy dwie dałam jeszcze do indyka, resztę zapakowałam w słoiczek… Mniam;)

sobota, 28 sierpnia 2010

15#

A teraz z innej beczki, choć nie tak całkiem innej, tylko trochę:) Łańcuszkowo doszła mnie wiadomość o wyzwaniu Amsah- dotyczącym przeczytanych książek. Zatrważające dane, jakoby statystyczny Polak czytał 1 (słownie: jedną) książkę w roku skłaniają mnie by się przyłączyć i gorąco zaprzeczyć!

Niestety pamięć ma jest taka jaka jest, nie pamiętam co przeczytałam przed nowym rokiem, a co po, bo czytam zawzięcie, choć falami i kompulsywnie WIĘC: wezmę pod uwagę cały okrągły rok, mam nadzieję, że niczego nie pominę... Pomoże mi zapewne konto na biblionetce.pl, ale też nie do końca, tytuły wypadają mi z głowy zanim zdążę je złapać. No koniec gadania! Zacznę od najświeższych.

  1. Życie miłosne (Shalev Zeruya)
  2. Opowieść podręcznej(Atwood Margaret)
  3. Opowieść żony, która spróbowała czarów (Nair Anita)
  4. Przerwana lekcja muzyki (Kaysen Susanna)
  5. Moralny nieład (Atwood Margaret)
  6. Przedział dla pań (Nair Anita)
  7. Jedz, módl się, kochaj (Gilbert Elizabeth)
  8. Marina (Ruiz Zafón Carlos)
  9. Diablica w klubie kobiet (Lee Linda Francis)
  10. Amerykańska gejsza (Jacobson Lea)
  11. Księżyc w nowiu (Meyer Stephenie)
  12. Przed świtem (Meyer Stephenie)
  13. Zaćmienie (Meyer Stephenie)
  14. Zmierzch (Meyer Stephenie)
  15. Wielki Mistrz (Canavan Trudi)
  16. Nowicjuszka(Canavan Trudi)
  17. Gildia Magów (Canavan Trudi)
  18. Prowadź swój pług przez kości umarłych (Tokarczuk Olga)
  19. Pianistka (Jelinek Elfriede)
  20. Amatorki (Jelinek Elfriede)
  21. Weronika postanawia umrzeć (Coelho Paulo)
  22. Zadie Smith przedstawia: Księga innych ludzi
  23. Pani Wyrocznia (Atwood Margaret)
  24. Czekolada (Harris Joanne)
  25. Malowany welon (Maugham W. Somerset)
  26. Mistrzyni gry (Sheldon Sidney)
  27. Malowany człowiek: Księga II (Brett Peter V.)
  28. Malowany człowiek: Księga I (Brett Peter V.)
  29. Miłość i tęsknota w Bombaju (Chandra Vikram)
  30. Naga kobieta (Morris Desmond)
  31. Gomorra: Podróż po imperium kamorry (Saviano Roberto)
  32. Emma (Austen Jane)
  33. Szczęściara (Sebold Alice)
  34. Helena Keller (Kaczyńska Alicja)

I w trakcie: Helena Rubinstein i Elizabeth Arden: Barwy wojenne (Woodhead Lindy)

Przyznam że nawet jak na mnie ten rok był intensywnie czytadłowy:) A przecież wiem że o czymś zapomniałam, była taka książka, jakiś kryminał chyba- ale czarne dziury nie pozwalają mi jej odnaleźć:(
A z tą jedną książką- nie wiem jak to możliwe, że mamy tak tragiczny bilans.

piątek, 27 sierpnia 2010

14#

Dzisiejsze "dzieło" znów ratunkowe:)
Jak na pośledniejszą jakość przystało, starła się wierzchnia powłoka, wyrzucić, nie wyrzucić?
No ale wykombinowałam coś takiego:
Niestety zdjęcie nie oddaje całej gry światła na cekinach

środa, 25 sierpnia 2010

13#

Pierwsza próba w... jak się to nazywa?
No mniejsza.

Notatnik.
Oczywiście rozwiązanie z konieczności. Szkoda było wyrzucić, a teraz nawet nie widać co było nie tak:)
Przypadkiem wyszedł w kolorach Węgier- państwa które lubię, byłam i chętnie wybiorę się jeszcze raz- co pewnie zbyt szybko nie nastąpi, ale pomarzyć zawsze można... Gulasz, gorące źródła, język którego nie sposób zrozumieć, dobre wino, przyjemna atmosfera- i piękne widoki. Jak mi się zachce, to może wkleję stamtąd kilka zdjęć:)

12#

Kilka czerwonych kryształków, farba olejna, koralik... i kot w mojej ulubionej kolorystyce:) Wiem wiem, poleciałam z tą czerwienią już kompletnie, ale czyż nie jest ona kobieca?


Na razie tyle. Zaraz biegnę do dentysty, a co:) Wreszcie trafiłam na fajnego dentystę, co to i pogada, i pożartuje, i zna się na robocie (30 letnia praktyka), co prawda kasę też weźmie, ale ze zniżką:P Miłe urozmaicenie wakacji. Choć nigdy bym nie pomyślała, że wizja dźwięku wiertła mnie nie odstraszy, a wręcz będzie się miło kojarzyć.

wtorek, 24 sierpnia 2010

11#

Mój boże, tyle pomysłów chodzi po głowie. Jakoś największą frajdę znajduję w przerabianiu istniejących rzeczy, poprawianiu, naprawianiu- teraz znalazłam kilka przedmiotów które tego wymagają. Serce się do nich rwie- kilka par kolczyków, notatnik, pudełko, wala się gdzieś pusta, smutna antyrama, wołająca by ją wypełnić. A ja?
A ja sprzątam. Myślami jestem gdzie indziej, ręce porządkują, co nie jest takie łatwe, gdy nie ma się własnego pokoju. To moje, to nie moje, to wywalę tego pewnie nie mogę, szkoda. Ale muszę mieć ład żeby zabrać się za przyjemności, taka jest przecież kolejność, chyba:)
Ale dość wolno mi to idzie. Przeglądam stare gazety, jeśli a nuż zdarzy się sudoku albo krzyżówka, nie przepuszczę:) Po prostu nie mogę tego wyrzucić niewypełnionego.
Takie fisie:D
No.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

10#

Pierwsze sensowne.
Bardziej serio.
Nieskomplikowane.
Świeże:).

9#

Czuję się trochę tak jakbym pisała w powietrze- cóż, taka kolej rzeczy:)
Gdyby ktoś tu zaglądał- zadałabym pytanie. Jak nikogo nie ma, trudno, i tak to zrobię, bo mi chodzi po głowie jak ta wesz i swędzi- gdzie się zaopatrzyć, żeby biżu wyglądała nieco bogaciej, a dodatkowo by portfel też szczególnie nie ucierpiał? I najlepiej w okolicach Warszawy?:)
Dziękuję z góry autorkom-widmo:)

8#

Coś z innej beczki, już półtoraroczne. Jedyny większy haft, na jaki się zdobyłam. Może dlatego, że na oddziale nie było niczego więcej do roboty:) Niestety z braku odpowiedniego koloru muliny musiałam improwizować- ale jakoś poszło.

7#

Guziken. Gdzieś wygrzebałam:)

niedziela, 22 sierpnia 2010

6#

Sezon na czerwień- kontynuacja.

Powiem szczerze- to nie są żadne wyżyny kunsztu, pomysłowości... Wiem.
Nie bardzo orientuję się zresztą, gdzie w miarę tanio można zaopatrzyć się w jakieś ciekawe elementy. Póki co staram się wydłubać cośkolwiek z takich podstawowych, za pomocą podstawowych technik, innych nie znam, i nie wiem gdzie się ich uczyć. Pewnie w miarę upływu czasu, poszperam tu, i tam, i gdzieś jeszcze, i złapię. Ale chciałabym już:)

5#

Części z odzysku:) Drobne, urzekające świecidełko.






Byłabym zapomniała. Na zdjęciach ucho i fragment szyi mojej siostry. Wszelkie prawa zastrzeżone!:)

4#

Szczypta romantyzmu

sobota, 21 sierpnia 2010

3#


Zapotrzebowanie na kolor czerwony:)

2#



Kolczyki. Raczej na własny użytek- nie potrafię się z nimi rozstać. Moje dzieci:)

Jeśli chodzi o te: identyczną parę zrobiłam wpierw na prezent, ale tak mi się spodobała, że dorobiłam jeszcze jedną, dla siebie:)

piątek, 20 sierpnia 2010

1#

To mój drugi blog. Na pierwszym mówiłam kiedyś, że mam dwie pasje: psychologię i różnorakie tworzenie, robótki itp. Jednym i drugim chcę się dzielić. W Granicach światów głównie gadam i ogarniam. Gdybym tam wrzuciła miszmasz z szuflady, pewnie całkiem bym już sfiksowała:) Bo o ile z psychologią jestem już za pan brat, o tyle w kwestiach koralików, sznurków, wstążek, rysunków itp- wciąż raczkuję. Będę tu wklejać zdjęcia swoich wypocin, po części by się pochwalić, ale raczej by usłyszeć- uwagi. Przeglądałam wiele blogów dziewczyn, które robią po prostu niesamowite rzeczy- z niczego. Też tak chcę, ale możliwe że sama sobie nie poradzę. Inspiracje już mam, materiałów może wystarczy, kuleję z techniką... Ale spróbuję:)
Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi.
Free Hit Counter